W końcu ten dzień. Ludzie znikli z centrów handlowych, ucichły "Jingle Bells", "Let it Snow" i inne tego typu utwory ryczące non stop ze sklepowych głośników, skończyła się panika w kuchni, odkurzanie wszystkiego co się da i przez okno (umyte oczywiście) nie ucieka. Może nie jest biało (na pewno nie w Warszawie), ale mam nadzieję, że na miasto spłynęło choć trochę spokoju. Na moment wszystko się zatrzymało, odetchnęło. Pojawiły się uśmiechy, miłe słowa, podzieliliśmy się opłatkiem i na chwię staliśmy trochę lepsi.
Tego właśnie wszystkim życzę - żeby ta pogoda ducha, spokój i życzliwość zostały na trochę dłużej.
Bluzka - ciucharnia
Spodnie - KappAhl
Szal - prezent z Indii
Buty - z szafy
P.S. Żeby nie byłó tak bardzo poważnie... Być może nie wszyscy wiedzą, że tytuł dzisiejszego posta to cytat z piosenki, bez której nie wyobrażam sobie Bożego Narodzenia, tak jak niektórzy bez "Last Christmas" czy "Kevina". W tym roku jakoś jej w "Trójce" nie słyszałam. Dla zainteresowanych - całość.
Wali śniegiem między oczy, świat zawiało mgłą
Karpie ścina lód, niech się mrozi szkło
Ale długa ta jodełka, chyba osiem sto
A te bomby też bardzo ciężkie są.
Tak lubię święta choć są tylko raz do roku
Tak lubię święta i święty spokój.
W nogach kręci się od życzeń, które składa tłum
Z tamtym panem w pas, z tamtą panią bum
Trzeba pomóc kolędnikom chociaż w gardle szron
Widać ślady tu Mikołajów dwóch.
Tak lubię święta choć są tylko raz do roku
Tak lubię święta i święty spokój.
Strasznie kręto i daleko na rodzinny próg
Cztery kroki w tył, siedem kroków w przód
Ale duje i zacina, aż omdlewa dłoń
Muszę trzymać słup, muszę trzymać dom.
Tak lubię święta choć są tylko raz do roku
Tak lubię święta i święty spokój.
Biją dzwony, słychać trąby, gwiazdkę widzę już
Przyszło króli trzech i mój anioł stróż
Ale dzieci się ucieszą gdy otworzą drzwi…