czwartek, 21 czerwca 2012

Perfumy czerwca

Giorgio Armani, Acqua di Gioia. Mocno reklamowane i dość popularne, ale bardzo mi do czerwca pasują. Proste opakowanie, piękna, przejrzysta butelka, wszystko w odcieniu delikatnej, morskiej zieleni. Idealna na ciepły, letni dzień nad morzem. Radosna, trochę naiwna, ale zmysłowa...


Na rynku pojawiły się w czerwcu 2010 roku. Stworzyli je Loc Dong, Anne Flipo i Dominique Ropion.


W nucie głowy można wyczuć miętę i cytrynę, co daje niesamowitą świeżość. Nuta serca to jaśmin, różowy pieprz i peonia, a nuta bazy to labdanum (żywica otrzymywana z młodych gałązek i liści śródziemnomorskich krzewów Cistus ladaniferus i Cistus creticus - po polsku po prostu czystek), drzewo cedrowe i cukier.


Przepraszam za średnią jakość zdjęć, ale tak jakoś wyszły - to wina tej schizofrenicznej, burzowej pogody.

niedziela, 17 czerwca 2012

Rower to jest świat

W końcu zrealizowałam daną sobie ze dwa lata temu obietnicę i zaczęłam jeździć rowerem także "po coś", a nie tylko rekreacyjnie. W tej drugiej wersji ubieram się  "w obcisłe bo to warto mieć styl", natomiast jadąc do sklepu, albo w jakiejś sprawie, muszę wyglądać bardziej cywilizowanie. Ostatnio tak...



Bluzka - ciucharnia
Spodnie - ZARA
Tenisówki - Converse
Rękawiczki - GO SPORT

środa, 13 czerwca 2012

Girl just wanna have fun

Jak zapewne zauważyliście, od jakiegoś czasu bombarduję bloga zdjęciami przerabianymi na różne sposoby. To wina nowych zabawek, czyli programów do edycji fotografii, które mnie zachwyciły. Zaczęło się od Instagrama. Gdzieś przeczytałam, że jest dostępny na Google Play i można za jego pomocą zmieniać wygląd obrazków. Ściągnęłam. Zaczęłam się bawić. Efekty już kilka razy zamieszczałam. Potem trafiłam na PicsPlay, Waterize (dzięki, M!) i Colorizer. Oto, co wyszło:

Chyba nie muszę pisać, do czyjej twórczości to nawiązanie...

M. dzięki za fotkę!! :)


A teraz dorwałam zupełnie nową zabawkę. Nazywa się to cudo Psykopaint i jest niesamowite. Oto, co udało mi się dotąd wyprodukować:

Las w Bornem Sulinowie


Wyspa Frederixo

Grecja

Draper trochę inny...

Jeszcze kilkanaście lat temu, gdy jechaliśmy z TŻ-tem na urlop zabieraliśmy jakieś nieprzyzwoite ilości klisz do aparatu. Każde zdjęcie było na wagę złota, a jak się film urwał (bez skojarzeń, proszę) albo coś prześwietliło, to była tragedia. Potem kupiliśmy pierwszą cyfrówkę, a przy okazji na komputerze pojawiły się pierwsze programy do obróbki zdjęć. Przyciemnić, rozjaśnić, wykadrować to czy tamto, zamalować jakiś niepotrzebny fragment... Zaczynało być ciekawie. Po pewnym czasie pojedyncze zdjęcie przestało być cenne. Można pstrykać, ile się da, bo w razie czego nieudane wersje się wyrzuci. To wada i zaleta. Wada, ponieważ takie "fotografowanie" nie zmusza do myślenia (co widzę po sobie). Zaleta, ponieważ jeszcze nigdy utrwalanie chwil nie było takie proste. Warto mieć przy sobie aparat, bo codziennie można zauważyć coś ciekawego lub intrygującego. No i teraz są jeszcze programy on line do edycji. Fascynują mnie ich możliwości, a szczególnie nakładanie różnych filtrów to, że w jednej chwili można mieć zdjęcie wyglądające jak sprzed stu lat. Albo przerobić je na malowidło, co przy moim kompletnym braku talentu plastycznego szczególnie mnie raduje.

I to by było na tyle.

Kiwam wszystkim!




piątek, 8 czerwca 2012

Paisley

Pod tą nazwą kryje się orientalny wzór kwiatowy w formie charakterystycznej wygiętej kropli. Uważa się, że do Indii dotarł z Persji jeszcze w średniowieczu. Występuje w wielu rozmaitych postaciach i kolorystyce.
Ja ustrzeliłam bluzeczkę z takim:


Nazwa motywu pochodzi od miasta w Szkocji, gdzie wytwarzano tkaniny (przede wszystkim szale) inspirowane orientalnym wzornictwem.








Bluzka, spodnie, marynarka - ciucharnia
Torebka - Marks&Spencer
Buty - Deichmann

I coś na deser...




środa, 6 czerwca 2012

Somewhere over the rainbow...

Nad moim domem pojawiła się tęcza. Jej widok ponoć przynosi szczęście, a więc warto się nim podzielić...


A to kilka wariacji na temat tego zdjęcia...





Jak ja lubię takie zabawy z fotografiami :)

piątek, 1 czerwca 2012

Irysami wiosna się zaczyna...

Pozwoliłam sobie na tę przeróbkę, ale nie bez powodu. Wybraliśmy się z TŻ-tem do Ogrodu Botanicznego w Powsinie, obejrzeć rododendrony. Na magnolie w tym roku się nie załapaliśmy, ale okazało się, że kwitną też irysy...
Oglądajcie i cieszcie oko:






Oczywiście były i rododendrony:





Przy okazji załatwiłam sesję modową:




Top - Promod
Koszula - Mango
Kurtka - ciucharnia
Spodnie - C&A
Tenisówki - ciucharnia
Torebka - TOUS

A na deser wyniki zabawy programamami do obróbki zdjęć:




Wracaliśmy przez Park Kultury. Jakby z raju wpadło się wprost w piekielne otchłanie... Tłum, hałas, dym z grilla, muzyka... Apage satanas!