piątek, 2 grudnia 2011

Znów na rudo (a właściwie na pomarańczowo)

Pogoda zrobiła się piękna i oby taka była jak najdłużej. Nie tęsknię za tym białym paskudztwem, lecącym z nieba. W zeszłym roku miałam dość odśnieżania podjazdu. Poza tym lato było paskudne, to niech się teraz jesień czymś zrehabilituje.
Rudy sweter kupiłam w Zarze wieki temu. Nosiłam przez jakiś czas, a potem wpadł w otchłanie szafy, gdzie spokojnie leżał, czekając na lepsze czasy. Jakoś nie miałam serca go wyrzucać. No i teraz się przydał. Swoją drogą - "Wyrzucać czy nie wyrzucać, oto jest pytanie". W zalewie coraz nowych ciuchów pojawiających się w sklepach trudno oprzeć się pokusie kupowania, a domowe szafy rozciągliwe niestety nie są. Słowo "wyrzucanie" ma w tym wypadku szerokie znaczenie i dotyczy pozbywania się na różne sposoby rzeczy zalegających na półkach i zajmujących wieszaki. No tak, ale jeśli coś oddam, a za sezon lub dwa za tym zatęsknię? Tak było w przypadku pewnej koszuli, która leżała nienoszona kilka lat, wywędrowała w końcu z domu, a z rok później wściekałam się, że jej nie mam. Nie wiem, czy znalazłam złoty środek, ale jest pula ubrań, których wyrzucać nie zamierzam (na razie). Inne trafiają najpierw z głównej szafy do takiej mniej ważnej, a stamtąd do tekturowych pudeł. Ostatnim etapem jest piwnica i out. "Deubranizację" przeprowadzam na wiosnę i jesienią.
A sweter z Zary jeszcze trochę poleży w szafie w pokoju.















Sweter - ZARA
Kamizelka, czapka, spodnie Hugo Boss - ciucharnia
Buty - CCC
Torba - Coccinelle
Wisiorek - Warszawska Giełda Minerałów i Wyrobów Jubilerskich
Okulary - Donna Karan
Koty - własne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz