sobota, 4 lutego 2012

W słońcu

Dziś coś dla marznących w syberyjskich mrozach. Przepraszam za opóźnienie, ale wszystko przez naukę degustacji wina w bodedze Rubicon. Uczyłam się bardzo dogłębnie. Wiem już, że wino najpierw ogląda się, oceniając barwę, przejrzystość, sposób w jaki spływa po kieliszku (słodkie zostawia łzy, jakby było lekko lepkie). Potem się wącha, ale jeszcze bez mieszania, by poznać pierwszy aromat. Dopiero później kręci się kieliszkiem i znów wącha. Zapach jest wtedy zupełnie inny niż na początku. Ostatnim etapem jest próbowanie. Bierze się w usta niewielki łyk i chwilę trzyma z przodu ust, żeby napój obmywał czubek języka (gdzie znajdują się receptowy odpowiedzialne za słodki smak) i jego boki (smak cierpki). Faktycznie, gdy wino jest wytrawne, czuć to wyraźniej na brzegach języka, a słodki - na czubku. A wina były przednie - najpierw bardzo wytrawna Amalia (100 % winogron ze szczepu Malvasia volcanica), potem czerwone z miejscowego szczepu (Listan negro), później białe półsłodkie (Malvasia, Listan blanca i odrobina Moscatela) i białe słodkie (czysty Moscatel). Jestem pełna podziwu dla naszej przewodniczki Aleny z Lanzarote Active Club, która wspaniale o winach i winnicach opowiadała. 

A teraz przejdźmy do konkretów. Granatową sukienkę w ptaki kupiłam w ulubionej ciucharni jakoś w połowie jesieni. Jest uniwersalna. Mogę ją nosić z kurtką lub bluzą albo na wieczór z krótkim wdziankiem i pantoflami na obcasie. 


Sukienka, bluza - ciucharnia
Buty - Aldo

I jeszcze kilka zdjęć ze stolicy Lanzarote - Arrecife:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz