Znów przejeżdżamy przez Kirunę, ale tym razem Nikkaloukta pozostaje za nami. Pusta droga, asfalt w dziwnym, czerwonawym odcieniu. Stopniowo lasy ustępują miejsca jeziorom i górom. Strome stoki kończą się w wodzie. Często widać łachy śniegu, a dziwne, białe wstęgi na zboczach okazują się rwącymi wodospadami. Gdy wysiadamy z samochodu - szok. Zimno, choć słońce jeszcze wysoko i NIE MA KOMARÓW! Nareszcie! Niestety, znów zaczyna się robić pochmurno i mżyć. Ale widoki i tak zapierają dech w piersi.
Wkrótce: po co Norwegowi szwedzkie korony; powoli ruszamy do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz