poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Skandynawska odyseja część VIII

Relacja z podróży powoli zbliża się do końca. Z Lofotów wracamy na południe mniej więcej tym samym szlakiem. I dwa razy nocujemy na kempingu niedaleko granicy ze Szwecją.



Jest miejsce na namioty i przyczepy, ale my załapujemy się na pokoje. Raz w piwnicy, ale świetnie urządzone z łazienką (bez prysznica co prawda, ale ten jest w budynku na zewnątrz i to iście luksusowy, a przy tym bezpłatny), kuchnią, salonem i telewizją (tylko norweską, ale zawsze). Istne luksusy. Tylko sufit dla niektórych trochę nisko...


Za to widoki w okolicy - przepiękne:


I te kolorowe, zadbane domki:


Gość pilnujący całego interesu wygląda jak podstarzały hipis, mieszka w lapońskim tipi i najwyraźniej bardzo lubi dżins. Chętnie bierze szwedzkie korony, bo za nie kupuje cukier, z którego pędzi bimber. Zastanawiamy się, gdzie chowa aparaturę, bo w tipi jej nie było.


W drodze powrotnej, która wiedzie mniej więcej tym samym szlakiem co poprzednio, postanawiamy zahaczyć o Park Narodowy Stora Sjöfallet, czyli "Wielki wodospad". Jedziemy ze 150 kilometrów wąską drogą, a wodospadu ani widu. Tylko bardzo niepokojące słupy wysokiego napięcia. Na szczęście tym razem pogoda dopisuje, a widoki "nie-wodospadowe" zatykają dech w piersi.




Okazuje się, że wodospad ostał się w postaci szczątkowej, bo wybudowano hydroelektrownię, która skutecznie ograniczyła przepływ wody. Jadąc nie mieliśmy o tym pojęcia, ale i tak było warto nadrobić te kilkaset kilometrów, bo takie krajobrazy rzadko się widuje.

Niedługo: dwie rzeki i cywilizacja...

1 komentarz:

  1. Skandynawia jest wspaniała. Pokoik troszkę niziutki... W zeszłym roku z córką zrobiłyśmy wspaniały trekking po fiordach norweskich. Mam nadzieję znaleźć się w tamtych rejonach w przyszłym roku bo są super! Dobrej zabawy, Viola

    OdpowiedzUsuń